Nazwaliśmy go roboczo Staś, na cześć pana Stanisława z Gliczarowa, który go znalazł silnie wyczerpanego, leżącego w leśnym potoku i przeniósł do bezpiecznego miejsca. Jeszcze tego samego wieczora zwierzę odwiedził weterynarz i zaaplikował kroplówkę a w sobotę nasza koleżanka Hania (autorka zdjęć) zawiozła mu marchewki i buraki do jedzenia. Koziołek ma problemy z poruszaniem się i najprawdopodobniej zwichniętą nogę.
PS. Po akcji zostaną niemałe rachunki do uregulowania. Gdyby ktoś chciał wesprzeć dalsze leczenie Stasia- prosimy o kontakt